Pierwsze w WIM wszczepienie stymulatora wewnątrzsercowego. Fotorelacja
Choć jest zdecydowanie mniejszy, to zasilająca go bateria pozwala na tak długą pracę, jak w typowych stymulatorach. Montuje się go nie w okolicy podobojczykowej, z elektrodami łączącymi do serca ale bezpośrednio wewnątrz mięśnia sercowego. Wojskowy szpital na Szaserów dołączył do kilku wiodących krajowych ośrodków kardiologii interwencyjnej, w których chorym zaczęto wszczepiać rozruszniki wewnątrzsercowe.
Pierwszą osobą, której w WIM wszczepiono rozrusznik wewnątrzsercowy była kobieta cierpiąca na niewydolność serca, migotanie przedsionków, nadciśnienie tętnicze, cukrzycę, niewydolność nerek. W dwa dni po operacji wróciła do domu. - Czuje wyraźną poprawę jakości życia – mówi elektrofizjolog ppłk lek. Zbigniew Orski, który wszczepił stymulator.
Dlaczego chory wymaga takiej operacji? - Kiedy serce bije zbyt wolno, nie jest w stanie właściwie rozprowadzić krew po całym organizmie. Objawia się to zawrotami głowy, osłabieniem, cechami niewydolności serca, a nawet utratami przytomności pacjenta. Rozwiązaniem jest wszczepienie stymulatora serca, który - w razie potrzeby - może przyspieszyć pracę serca – dodaje dr n. med. Marek Kiliszek, kierownik Pracowni Elektrofizjologii w Klinice Kardiologii WIM.
Nowoczesne stymulatory to perełki technologii. Zadziałają tylko wtedy kiedy potrzeba, rejestrują rytm serca, przyspieszają ten rytm proporcjonalnie do wysiłku podejmowanego przez chorego. Mają jednak słabe ogniwa. Wszczepiony stymulator łączą z sercem elektrody. – Po dłuższym czasie mogą one być źródłem szeregu powikłań, m.in. zakażeń, pęknięcia elementów wszczepionych czy różnych dysfunkcji. Medycyna znalazła jednak odpowiedź na te problemy. To właśnie stymulator wewnątrzsercowy. Implantuje się go bezpośrednio do serca, bez konieczności używania elektrod – tłumaczą Zbigniew Orski i Marek Kiliszek.
Typowy stymulator oraz stymulator wewnątrzsercowy. Nowy, przy porównywalnej żywotności baterii, jest kilkukrotnie mniejszy. Pozwala to na umieszczenie go bezpośrednio w sercu, nie powodując negatywnych zmian w pracy serca.
Taki zabieg jest zdecydowanie bardziej skomplikowany, niż wszczepianie typowego rozrusznika. Wymaga większej liczby specjalistów uczestniczących w implantacji. Podczas pierwszej operacji ten zespół tworzyli: ppłk lek. Zbigniew Orski, dr n. med. Marek Kiliszek, dr n. med. Krystian Krzyżanowski, lek. Aleksandra Winkler, mgr piel. Ewa Krupienicz, piel. Anna Godlewska oraz mgr Izabela Chmielewska. Operację przeprowadzono w tzw. sali hybrydowej Kliniki Kardiologii i Chorób Wewnętrznych WIM. To unikat w skali kraju. W niej jednocześnie mogą operować kardiolodzy, kardiochirurdzy, neurochirurdzy czy ortopedzi. Sala jest fragmentem najnowocześniejszego w Polsce, otwartego w 2014 r., ośrodka diagnostyki inwazyjnej i leczenia chorób serca.
Zbigniew Orski zakłada wkłucie do naczynia żylnego. Początki nie były łatwe. - Nie udało się założyć wkłucia do żyły udowej po stronie prawej, trzeba było wkłuć się po stronie lewej – tłumaczy operator.
Operator przygotowuje nici do zeszycia miejsca wkłucia.
Moment zakładania długiej koszulki naczyniowej. Operują: Zbigniew Orski oraz Marek Kiliszek. Sporym ułatwieniem dla lekarzy jest duży monitor telewizyjny, na którym w czasie rzeczywistym obserwują parametry życiowe pacjenta oraz obraz pola operacyjnego z urządzenia rentgenowskiego zamontowanego w tzw. ramieniu C.
Zakładanie koszulki naczyniowej. Przez nią, wykorzystując specjalne narzędzie, operator wkłada stymulator do serca. W porównaniu ze sprzętem wykorzystywanym przy innych kardiologicznych zabiegach przezskórnych, koszulka naczyniowa używana do założenia tego stymulatora ma bardzo dużą średnicę.
Początek przygotowania systemu podającego stymulator. To bardzo skomplikowane urządzenie, pozwala na precyzyjne założenie i uwolnienie stymulatora we właściwej pozycji. Jeśli stymulator ułoży się nieodpowiednio, operator może schować go z powrotem do systemu podającego, a następnie znowu podjąć próbę właściwego umiejscowienia w sercu. Od lewej stoją: Zbigniew Orski i Marek Kiliszek.
Elektrofizjolodzy nadal przygotowują system podający stymulator. Wymaga on dokładnego przepłukania solą fizjologiczną przed założeniem go w ciało pacjenta. - Im mniejszy stymulator tym bardziej skomplikowany system służący do jego zakładania – wyjaśnia dr Marek Kiliszek.
Żeby nie doszło do wytworzenia skrzepliny osadzającej się na stymulatorze, w czasie przesuwania w kierunku serca, system podający wymaga ciągłego płukania sola fizjologiczną.
Moment pozycjonowania stymulatora w sercu. Ten fragment zabiegu wymaga skupienia kilku osób. - Delikatnie pociągałem stymulator już założony do serca i sprawdzałem czy jest odpowiednio umocowany w sercu. Właściwe umiejscowienie urządzenia minimalizuje ryzyko przemieszczenia się stymulatora w czasie codziennego funkcjonowania chorego – wyjaśnia ppłk Zbigniew Orski. - Stymulator utrzymuje się w sercu dzięki specjalnym wąsom, którymi zaczepia się o beleczkowanie w prawej komorze serca – dodaje Marek Kiliszek.
Dalszy ciąg pozycjonowania stymulatora w sercu. - Oceny ułożenia stymulatora w sercu dokonuje się przy użyciu fluoroskopii rentgenowskiej. Ramię C pozwala nam na obserwowanie urządzenia pod różnymi kątami, to ułatwia pracę – mówi Zbigniew Orski.
Ostatnie testy przed uwolnieniem stymulatora. Na tym etapie zabiegu elektrofizjolodzy oceniają kluczowe parametry pracy urządzenia: impedancję i czułość układu oraz próg stymulacji.
Na zdjęciu widać tzw. ramię C pracujące w sali hybrydowej. W WIM pierwszy zabieg implementacji stymulatora wewnątrzsercowego wykonano w połowie stycznia 2017 r.
Fot. Michał Niwicz