Kierownik Kliniki Gastroenterologii o chorobach układu pokarmowego
„Cierpiący na choroby układu pokarmowego w Polsce mają wciąż ograniczony dostęp do nowoczesnego leczenia. Na wrzody żołądka lub dwunastnicy cierpi co dziesiąty Polak. Wszystkiemu są winne niewłaściwa dieta, brak aktywności fizycznej, nadmiar używek i stres. Do choroby wrzodowej może przyczynić się też nagminne stosowanie leków przeciwbólowych i przeciwzapalnych. Nasz żołądek nie lubi też antybiotyków” - czytamy w „Naszym Dzienniku”.
W „Naszym Dzienniku” red. Aneta Przysiężniuk-Parys zajęła się problemem chorób układu pokarmowego. O opinię w tej sprawie zapytała prof. dr. hab. Macieja Gonciarza, kierownika Kliniki Gastroenterologii, Endokrynologii i Chorób Wewnętrznych WIM. W efekcie powstała publikacja „Terapie z limitami”. Poniżej jej obszerne fragmenty:
Choroby układu trawiennego to plaga dzisiejszych czasów. - Szansą dla pacjentów z takimi problemami są dziś także bardzo szybko rozwijające się zabiegi endoskopowe. Dają szansę na nowoczesną, małoinwazyjną terapię, często zarezerwowaną dotychczas dla chirurgii - podkreśla prof. dr hab. Maciej Gonciarz, kierownik Kliniki Gastroenterologii WIM, gdzie od lat z powodzeniem stosuje się takie leczenie.
- Zespół endoskopowy wykonuje unikalne zabiegi, takie jak nekrozektomia chorych z martwiczym zapaleniem trzustki lub endoskopowe połączenia dróg żółciowych z żołądkiem - mówi lekarz. WIM może się pochwalić także kilkuset zabiegami EUS, dzięki którym diagnozuje się nowotwory trzustki. - Wszystko to jeszcze niedawno było nie do pomyślenia. To jednak kosztuje - wyjaśnia prof. Gonciarz.
Specjalista tłumaczy nam, jak powinniśmy zadbać o układ pokarmowy. Nikt nie wymyślił nic lepszego niż higiena dnia codziennego, czyli zwalczanie nadwagi, odpowiednia dieta i aktywność fizyczna. Wszelkie używki, w tym alkohol, nikomu nie służą. Przekonanie, że niewielka ilość alkoholu jest nieszkodliwa, jest absolutnie nieprawdziwe zaznacza. (…)
Wyzwania dla gastrologów
W ocenie prof. Macieja Gonciarza, największą plagą polskiej gastroenterologii są nowotwory i nieswoiste zapalne choroby jelit, na które wciąż rośnie zachorowalność. Od lat śmiertelne żniwo zbiera rak trzustki i jelita grubego. - Ten ostatni jest wciąż na drugim miejscu, jeśli chodzi o umieralność na nowotwory, i to zarówno wśród mężczyzn, jak i wśród kobiet - mówi prof. Gonciarz. Statystyki od lat nie poprawiają się, co związane jest z czynnikami środowiskowymi, czyli zanieczyszczeniem żywności, powietrza i wody pitnej. - Badanie, które wykazało, że u 90 proc. noworodków stwierdza się obecność plastiku w organizmie, jest przerażające. A na to nakłada się otyłość, stres, czyli choroby cywilizacyjne. A na koniec starzejące się społeczeństwo - dodaje lekarz. W polskim systemie ochrony zdrowia wciąż brakuje pieniędzy na realizację wielu procedur. Z drugiej strony narasta problem niedoborów kadrowych. Kuleje też profilaktyka. - Mamy program badań przesiewowych do wczesnego wykrywania raka jelita grubego. Jest on bardzo nowoczesny, ale żeby doprowadził do zmniejszenia zachorowalności, musi być programem populacyjnym, czyli obejmować dziesiątki, setki czy miliony obywateli, a to oczywiście również koszty - tłumaczy prof. Gonciarz. Winni są też sami pacjenci. Jeżeli chodzi o świadomość ludzi, to wciąż mamy taką sytuację, że w Polsce ciągle rozpoznaje się raka jelita grubego w wysokich stanach zaawansowania, co uniemożliwia skuteczne leczenie dodaje specjalista.
Efektywne leczenie nie jest możliwe także w przypadku pacjentów z chorobami zapalnymi jelit, które dotykają głównie ludzi młodych. Szacuje się, że w Polsce może to być aż 100 tys. osób. Wśród nich ok. 20 tys. to grupa cierpiących na chorobę Leśniowskiego-Crohna. Ból brzucha, biegunka i wysoka gorączka to ich codzienność. Właśnie z takimi objawami do szpitala trafił pan Jacek Hołub, pacjent i rzecznik prasowy Towarzystwa „J-elita". - Wylądowałem na szpitalnym oddziale gastrologii. Tam po szeregu badań, m.in. kolonoskopii, usłyszałem diagnozę choroba Leśniowskiego-Crohna. Byłem tak osłabiony, że nie miałem siły chodzić - mówi. Od tego czasu minęło już osiemnaście lat. Choroba ma okresy zaostrzeń, gdy objawy są bardzo dotkliwe, i okresy remisji, kiedy ustępują lub są łagodniejsze. W zaostrzeniu ból brzucha i biegunki są tak silne, że trudno wyjść z domu. Towarzyszy temu gorączka i osłabienie. Chorzy w takim stanie bardzo często trafiają do szpitala. - Na swoim koncie mam kilkadziesiąt hospitalizacji, a trzy lata temu przeszedłem operację wycięcia fragmentu jelita cienkiego - opowiada pan Jacek.
Choroba uniemożliwia pracę i naukę, często prowadzi do niepełnoprawności. Dlatego pacjenci od lat zabiegają o dostęp do nowoczesnych terapii. Jak mówi nam prof. Gonciarz, w tej materii jest już ogromny postęp. - Dysponujemy wydłużoną terapią, są wprowadzane nowe cząsteczki i myślę, że to bardzo dobry ruch resortu zdrowia. Pojawiły się leki biopodobne, które są tańsze, dzięki czemu można leczyć większą grupę chorych. Ale chcielibyśmy jeszcze więcej - zaznacza lekarz.
Ważne refundacje
We wrześniu refundacją został objęty drogi lek Stelara dla ciężko chorych, dla których dotychczasowa terapia okazała się nieskuteczna. Dostępne dla pacjentów są też trzy leki biologiczne: infliksymab i adalimumab oraz ustekinumab w przypadku niepowodzenia innych terapii. Niestety maksymalny czas leczenia tymi specyfikami został odgórnie ograniczony do roku lub dwóch lat. - Trudno zrozumieć sytuację, w której lekarze muszą odstawić pomagający chorym lek i czekać, aż ich stan zdrowia znowu się pogorszy, żeby mogli podać go ponownie - ubolewa Jacek Hołub. Jego zdaniem, o czasie terapii powinien decydować lekarz, a nie przepisy.
Chorzy na Leśniowskiego-Crohna czekają też na lek wedolizumab (Entyvio) stosowany w wielu krajach UE. W przesłanym do nas komunikacie resort zdrowia zapewnia, że wspomniany specyfik będzie już wkrótce dostępny w Polsce. „Lek Entyvio (wedolizumab) od 1 listopada 2019 r. zostanie objęty refundacją w ramach programu lekowego w leczeniu ciężkiej, czynnej postaci choroby Leśniowskiego-Crohna, jako kolejna opcja terapeutyczna obok infliksymabu oraz adalimumabu" czytamy w piśmie.
Ten krok cieszy pacjentów, ale nie rozwiązuje wszystkich ich problemów. - Podstawowym jest bowiem to, że kryteria włączenia pacjentów do programów lekowych są tak wyśrubowane, że szanse na otrzymanie skutecznego leku biologicznego mają tylko nieliczni chorzy, a czas trwania terapii jest sztucznie ograniczony - konkluduje Jacek Hołub.
Aneta Przysiężniuk-Parys / Nasz Dziennik