Koronawirus na świecie. W USA każdy stan przyjął inny model działania
Z kpt. dr. n. med. Jackiem Siewierą, dowódcą polskich misji medycznych w Lombardii i Chicago, na co dzień kierownikiem Oddziału Klinicznego Medycyny Hiperbarycznej Wojskowego Instytutu Medycznego, rozmawia Mariusz Tomczak. W ostatnich tygodniach uczestniczył pan w misjach medycznych we Włoszech i w Stanach Zjednoczonych. Czym różnią się epidemie SARS-CoV-2 w tych krajach?
To, co obserwowaliśmy w Lombardii i w USA, to dwie różne epidemie. Włoskie państwo zostało zaskoczone skalą zachorowań i zaraźliwością patogenu, a tamtejsza służba zdrowia, choć znajduje się na wysokim poziomie, nie miała czasu przygotować się do sytuacji. Włosi jako pierwsi w Europie przyjęli uderzenie, będąc jednocześnie pierwszym na świecie rzetelnym źródłem informacji o wirusie. Ani Iran, ani Chiny nie dostarczyły prawdziwej wiedzy co do stopnia zagrożenia. Z medycznego punktu widzenia w sytuacji kryzysowej podstawowe pytanie brzmi: czy każdy pacjent otrzymuje taką samą jakość świadczeń. Kilka tygodni temu we Włoszech szpitalne oddziały ratunkowe przyjmowały po 240 pacjentów dziennie, mając do dyspozycji tylko jeden respirator na ok. 40 chorych. W USA, poza Nowym Jorkiem, pomimo ogromnej liczby zakażeń, epidemia była pod kontrolą, a każdy pacjent otrzymał świadczenia zależne od stanu klinicznego i posiadanego ubezpieczenia. Możliwości organizacyjne i logistyczne Amerykanów są jednak nieporównywalne do większości krajów.
Jak Amerykanie radzą sobie z koronawirusem?
Każdy stan USA, z uwagi na odmienną sytuację epidemiologiczną, inne warunki demograficzne czy sytuację gospodarczą, przyjął odmienny model działania. Trudno mi powiedzieć, czy to centralnie sterowana polityka, czy przywiązanie do idei wolności, czy też jedno i drugie. Rząd federalny podjął decyzję, że każdy gubernator stanowy samodzielnie może luzować restrykcje w życiu publicznym m.in. w oparciu o dostępne informacje, możliwości leczenia pacjentów z COVID-19, stan kadr medycznych czy sytuację gospodarki. Nie wszędzie mieliśmy do czynienia z totalnym lockdownem. Niektóre stany sięgnęły po pomoc Gwardii Narodowej, a inne nie. Na początku maja niektóre stany rozpoczęły planowe zabiegi operacyjne. Misja medyczna do USA została zorganizowana przez Wojskowy Instytut Medyczny.
Czy w USA metody walki z epidemią są bardziej zróżnicowane niż w 27 krajach należących do Unii Europejskiej?
Zdecydowanie tak. Obecnie każdy stan to taki mały poligon doświadczalny i w tej wolności jest jakaś metoda. Amerykanie sprawdzają, który model postępowania sprawdzi się najlepiej, później dokonają analiz i być może zaczną wdrażać w życie najbardziej efektywny scenariusz. Ogromne różnice, np. w zakresie standardów postępowania z pacjentami, widać nawet pomiędzy szpitalami należącymi do tego samego zarządu stanowego.
Co pana najbardziej zdumiało?
W USA najbardziej zaskoczyło mnie reprocesowanie środków ochrony indywidualnej, będące elementem funkcjonowania systemu. Food and Drug Administration (FDA) oraz Centers for Disease Control and Prevention (CDC) wydały zalecenia dotyczące sterylizacji sprzętu, który co do zasady producenci traktują jako jednorazowy. Nawet w tymczasowych szpitalach polowych zaprojektowano tory procesowe do sterylizacji, gdzie do pomieszczeń wyposażonych m.in. w lampy UV trafiały maski FP3 i FP2 podpisane przez lekarzy czy pielęgniarki. Jak tłumaczył główny technolog, jedną maskę można wysterylizować do 20 razy. To stoi w opozycji do europejskiego przekonania, że sprzęt jednorazowy trzeba wyrzucić od razu po wykorzystaniu. Amerykanie mówili, że ze sprzętu korzystają na tyle, na ile pozwalają posiadane zasoby i umożliwia sytuacja.
Jak te doświadczenia zmienią świat?
Każdy kryzys w dużej skali to wyzwanie dla struktur państwa i systemów ochrony zdrowia. Osłabi je lub wzmocni, w zależności od tego, jak sobie z nim ktoś radzi. Jeśli zestawimy ponowne wykorzystywanie sprzętu do niedawna traktowanego jako jednorazowy z trendem ekologicznym, ograniczeniami w produkcji czy tym, że jesteśmy w stanie żyć bez nadmiernej konsumpcji, to okaże się, że epidemia koronawirusa wywiera piętno na każdej dziedzinie naszego życia. Widać wyraźnie, że w ostatnim czasie wykształciliśmy w sobie alternatywne metody budowania wartości, poświęcając większą uwagę na twórczość.
Czy wykorzystanie nowych technologii ma znaczenie w ograniczaniu liczby zarażonych SARS-CoV-2?
Nie chcę się wypowiadać w odniesieniu do Azji, bo z biegiem czasu coraz trudniej odnosić się do statystyk z tamtego regionu, a zwłaszcza chińskich. Zresztą nie do końca mam przekonanie, czy ma to sens, bo tamtejsze pojmowanie swobód obywatelskich czy podejście do praw człowieka jest odmienne od europejskiego, więc działań podejmowanych w Chinach nie da się łatwo porównywać. Z naszego punktu widzenia państwem wartym obserwacji jest Izrael, gdzie udaje się skutecznie kontrolować rozprzestrzenianie się wirusa, a wykorzystanie nowoczesnych technologii trackingowych czy przetwarzanie danych jest bardzo zaawansowane. W czasie epidemii Amerykanie również to robią, ale w mniej zaawansowany sposób.
Foto: kpt. Robert Suchy/CO MON i st. szer Wojciech Król/CO MON