WIM w mediach
Epidemie będą się powtarzać. Trzeba się skutecznie przygotować
Szacuje się, że lokalne cykle epidemiczne będą wkrótce występowały co 6–8 lat. Z tego choćby powodu warto jak najlepiej przygotować elementy infrastruktury krytycznej państwa do ochrony swoich obywateli. Uczynić kraj bardziej odpornym na kolejne kryzysy zdrowotne – mówi w rozmowie z „Gazetą Polską” gen. dyw. prof. Grzegorz Gielerak, dyrektor Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie. Rozmawia Grzegorz Wszołek.
W pełni zaszczepionych na COVID-19 jest ponad 52 proc. populacji, co daje liczbę prawie 20 mln obywateli – to dużo czy jednak za mało? Nie mamy na myśli tylko kwestii zdrowotnych – wszak koronawirus stał się też odnośnikiem w walce politycznej.
To niestety jest niezadowalający odsetek zaszczepionych w Polsce, trudno w tej sytuacji mówić o pełnym sukcesie. Spora grupa nie poddała się szczepieniom, więc istnieje uzasadnione ryzyko dalszej transmisji wirusa i zakażeń, a w efekcie rozszerzania epidemii. Jeśli zadamy sobie z kolei pytanie, jak to możliwe, że u nas tylko połowa populacji zdecydowała się na szczepienie, a w innych krajach – choćby w Hiszpanii, Portugali czy we Włoszech – wynik oscyluje wokół 80–90 proc. – to należy w pierwszej kolejności zastanowić się nad komunikacją. Piszemy o tym dogłębnie w raporcie „Jak przygotować Polską ochronę zdrowia na kolejne epidemie”. Trzeba powiedzieć sobie otwarcie: w tym względzie nie byliśmy doskonali, i to zarówno w spójnym, wiarygodnym oraz budującym zaufanie sposobie komunikowania społeczeństwu celów i zamierzeń programu szczepień, jak i w sposobie prowadzenia sprawnej polemiki ze zdeklarowanymi przeciwnikami szczepień.
Na co zatem polska administracja powinna wtedy zwrócić uwagę?
Po pierwsze na to, co zrobiono w społeczeństwach zachodnich: tam komunikują się z nimi wybitni eksperci oraz skupiona wokół nich grupa – nie tylko lekarze, lecz także na przykład socjologowie, specjaliści od komunikacji. A zatem najlepiej, gdy o wszystkim informuje renomowany instytut zdrowia publicznego na wzór niemiecki, gdzie funkcję taką pełni Instytut Kocha.
Jaka byłoby to placówka w naszym kraju?
Mam tu na myśli Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego. W mojej ocenie najbardziej pożądanym rozwiązaniem jest sytuacja, kiedy komunikowane społeczeństwu rekomendacje dotyczące szczepień, szczególnie dzieci, obostrzeń i innych wymogów dotyczących zachowania się w przestrzeni publicznej będą pochodziły z takiej właśnie „narodowej”, obdarzonej odpowiednim szacunkiem i zaufaniem instytucji i skupionych wokół niej ekspertów. Uważam, że w takich warunkach wartość merytoryczna przekazu byłaby o wiele wyższa niż w przypadku na przykład komunikacji postanowień Rady Medycznej przy Premierze, dokonywanej za pośrednictwem polityków. To chyba oczywiste dla każdego, ponieważ narracja tych ostatnich zawsze będzie zestawiana z innymi opiniami, choćby oponentów, stawiających pod znakiem zapytania wiarygodność zaleceń.
Aktywne są nadal ruchy antyszczepionkowe. Furorę robiły bzdury, opowiadane przez celebrytów i niektórych aktywistów, o statystach w szpitalach, śmiercionośnych preparatach, zgonach po szczepieniach… To wszystko wpłynęło na frekwencję w punktach szczepień?
Walka z fake newsami w przestrzeni publicznej to kolejny problem, z którym mierzymy się od początku pandemii koronawirusa. Jasne jest, że działalność antyszczepionkowców wpłynęła na Narodowy Program Szczepień. Dzięki wpisom w mediach społecznościowych nagle odkryli, że znaleźli się w gronie domniemanej większości, na ogół negatywnie wypowiadającej się o akcji szczepień. Antyszczepionkowcy używają niekiedy argumentów brzmiących „merytorycznie”, a tak naprawdę posługują się manipulacją, przez co część odbiorców uznała je za dobrą monetę – wszak to opinia ogółu społeczeństwa. Z zasady wiemy, że większość jest przecież silniejsza i z pewnością ma rację, prawda? To był czynnik, który rzeczywiście mógł zaważyć na powodzeniu programu szczepień. Jak należało się zachować? Eksperci wskazują, by absolutnie nie wchodzić w polemikę, bo jest to najgorsze rozwiązanie.
Czyli antyszczepionkowcy powinni pozostać w swojej bańce?
Zjawisko szerzenia się fałszywych informacji (infodemia) nie jest wyłącznie polską przypadłością, unikalną słabością. Występuje w każdym kraju i jest nad wyraz niebezpieczne, gdy zaufanie do organów administracyjnych państwa oraz uznanych ekspertów jest niedostateczne i podważane. Doświadczenia początków terapii przeciwretrowirusowej chorych z HIV z połowy lat 90. pokazują, że opór, na jaki najczęściej natrafiamy, wdrażając nowoczesne, przełomowe terapie, wprost wynika z faktu, że w takich sytuacjach mamy do czynienia nie tyle z działaniami zdroworozsądkowymi, ile ze skutkami dezorientacji ludzi o dobrych intencjach, walczących o zrozumienie swoich lęków. Praktyczne i jednocześnie wysoce skuteczne działania, jakie w takich sytuacjach możemy podjąć, to m.in.: monitorowanie mediów społecznościowych w celu identyfikowania wiadomości, które są fałszywe, a zyskują popularność w sieci, i przygotowanie odpowiedzi na nie, a także identyfikowanie i edukowanie członków społeczności lokalnych lub internetowych, którzy mogliby szerzyć kluczowe prawdziwe informacje (na przykład pracodawców, dyrektorów, przewodniczących samorządów studenckich).
Rada Medyczna przy Premierze i rząd rekomendują trzecią dawkę szczepionki dla wszystkich dorosłych. Po jakim czasie od drugiego szczepienia powinniśmy skorzystać z tej okazji?
Pamiętajmy, że rekomendacja dotyczy okresu 6 miesięcy. Dane medyczne, zwłaszcza w odniesieniu do osób, które nie przechorowały COVID-19, a zostały zaszczepione, wskazują, że powinny przyjąć trzecią dawkę. Zwróciłbym jednak uwagę na bardzo ważną sprawę, która umyka w debacie publicznej na temat pandemii: zdecydowanie fatalne są statystyki szczepień grona ludzi z obniżoną odpornością – wrodzoną lub nabytą na przykład w rezultacie przyjmowanych leków. Proszę sobie wyobrazić, że na około 120 tys. pacjentów w tej grupie zaledwie 8 tys. zgłosiło się w punktach szczepień. Nie muszę dodawać, że to niezwykle niebezpieczna sytuacja, bo w przypadku zakażenia ryzyko zgonu jest tu bardzo wysokie. Trudno się pogodzić z tym, że tak mały odsetek osób po przeszczepach, przewlekle leczonych immunosupresyjnie itd. zdecydował się na szczepienie. Ten temat na miejscu osób odpowiedzialnych za program szczepień potraktowałbym jako priorytet.
Czy nie jest tak, że chorzy kalkulują: dla mnie szczepienie jest groźniejsze niż COVID-19?
Tak jak możemy dyskutować o konieczności przyjęcia trzeciej dawki przez wszystkie osoby dorosłe, tak potrzeba szczepień w przypadkach pacjentów z obniżoną odpornością jest poza wszelką wątpliwością. Dokładnie 28 dni po drugiej dawce powinni przyjąć trzecią – to rekomendacja dla tej grupy.
W ostatnim tygodniu października resort zdrowia podawał, że liczba nowych przypadków zakażeń na koronawirusa przekracza 8–9 tys. dziennie, rośnie też liczba zgonów i hospitalizowanych. Ale i tak sytuacja jest obecnie dwa razy lepsza niż w ubiegłym roku. To zasługa szczepień czy czegoś więcej?
Z pewnością jest to również zasługa wyższej populacyjnej odporności na SARS-CoV-2 – rok temu tylko 2 proc. populacji posiadało przeciwciała, które można było uznać za chroniące przed powikłaniami po zakażeniu wirusem. Obecnie biorąc pod uwagę zarówno osoby, które się zaszczepiły, jak i te, które przeszły zakażenie, jest to łącznie około 70 proc. ludzi, więc naprawdę sporo. Tak, szczepienia, nawet przy takim jak w Polsce niezbyt wysokim procencie frekwencji, wniosły ogromny wkład w walkę z pandemią.
Wojskowy Instytut Medyczny – we współpracy z Instytutem Jagiellońskim – opracował ogromny raport na temat przygotowania się do wybuchów epidemii. Co Państwo zaproponowali?
W dokumencie znalazło się 100 rekomendacji w sprawach funkcjonowania państwa, które uczynią Polskę bardziej odporną na wystąpienie epidemii, nie tylko koronawirusa. Zwracamy uwagę na kwestie związane z komunikacją społeczną, budowania zaufania u obywateli do rekomendacji i pożądanych zachowań w czasie kryzysu, modelu organizacji, funkcjonowania i finansowania systemu ochrony zdrowia, wsparcia działów gospodarki. Sporą część naszego raportu zajmuje temat bezpieczeństwa lekowego i zdolności do wytwarzania szczepionek. Za wszelką cenę należy unikać sytuacji takiej jak przerwanie łańcucha dostaw, z czym mierzyliśmy się jeszcze niedawno.
W jaki sposób uchronić się przed decyzjami koncernów farmaceutycznych?
Choćby poprzez podjęcie działań mających na celu odtworzenie krajowych zdolności w części dotyczącej potrzeb materiałowych i lekowych mających krytyczne znaczenie dla bezpieczeństwa zdrowotnego Polaków. Zabezpieczenie krajowej produkcji leków, sprzętu i materiałów medycznych – najważniejszych nie tylko z punktu widzenia przeciwdziałania spodziewanym skutkom zdarzeń kryzysowych, lecz także rozpowszechnienia chorób cywilizacyjnych i ich społecznych skutków zdrowotnych. W przypadkach braku odpowiednich kompetencji, możliwości wytwórczych i/lub wysokich barier wejścia dla rozwinięcia zdolności produkcyjnych zalecane jest uruchomienie procesów dywersyfikacji zamówień, specjalizacji produktowej w ramach współpracy międzynarodowej obejmującej w pierwszej kolejności państwa Grupy Wyszehradzkiej lub skupione w ramach międzynarodowej inicjatywy gospodarczo-politycznej – grupy Trójmorza.
Czy obecnie jesteśmy znacznie lepiej przygotowani do pandemii niż rok temu, gdy błyskawicznie musiały powstawać szpitale tymczasowe?
Na pewno posiadamy znacznie większą wiedzę i doświadczenie w zakresie sposobów organizacji i funkcjonowania szpitali tymczasowych. Przez ostatnie miesiące placówki te były pasywne, ale wystarczy przywrócić ich funkcjonowanie, uzupełnić kadry medyczne i w perspektywie kilku dni jesteśmy w stanie uruchomić na ich bazie dedykowane chorym z COVID-19 miejsca leczenia. Ubolewam nad tym, że nie skorzystano z postulatu – zawartego w raporcie – tj. utworzenia krajowej sieci szpitali modułowych, która powinna stać się trwałym elementem systemu bezpieczeństwa państwa. Ciekawym rozwiązaniem była aplikacja ProteGo Safe, ale niestety nie znaleziono na nią dalszego pomysłu w rozwoju i upowszechnianiu.
Kolejne epidemie są tylko kwestią czasu? Wielu z nas żyje w przekonaniu, że najgorsze już za nami, a ciężkie zarazy nie zdarzają się zbyt często.
Jeśli prześledzimy epidemie, które wprowadziły światowy niepokój, widać wyraźnie, że następujące po sobie zdarzenia mają miejsce co 12–15 lat. Szacuje się, że lokalne cykle epidemiczne będą wkrótce występowały co 6–8 lat. Z tego choćby powodu warto jak najlepiej przygotować elementy infrastruktury krytycznej państwa do ochrony swoich obywateli. Uczynić kraj bardziej odpornym na kolejne kryzysy zdrowotne.