Medycyna w Mundurze
Specjaliści z Zakładu Medycyny Pola Walki WIM dzielą się doświadczeniami
Służyli w Afganistanie. Zebrane tam umiejętności połączyli z wiedzą wyniesioną z leczenia w WIM najciężej rannych uczestników misji. Teraz specjaliści z ZMPW WIM upowszechniają te doświadczenia. Kładą też nacisk na przekazywanie doświadczeń „medycyny wojennej” do środowiska cywilnego. To jeden z pozytywnych efektów zaangażowania wojska w misje zagraniczne. Najbliższą okazją do spotkania z nimi będzie konferencja „Patient-oriented medical care”.
Objęta honorowym patronatem Małżonki Prezydenta RP Agaty Kornhauser-Dudy, Interdyscyplinarna Konferencja Środowisk Medycznych „Patient-Oriented Medical Care” odbędzie się 19 i 21 listopada br. w Zegrzu k. Warszawy.
Na co dzień specjaliści z ZMPW WIM zajmują się m.in. organizacją szkoleń i warsztatów. Cywilom ta wiedza przydaje się m.in. w czasie akcji ratowniczych po zdarzeniach z wieloma ofiarami. Niezbędna będzie także dla medyków udzielających pomocy postrzelonej ofierze furiata, który zabarykadował się w mieszkaniu i bronią palną terroryzuje okolicę. Taka sytuacja z polskiego osiedla niewiele różni się od ratowania rannego żołnierza w dalekim Afganistanie czy Iraku.
Zajęcia praktyczne charakteryzują się przemawiającym do wyobraźni „tłem taktycznym”.
Sztuczna krew, którą instruktor obficie oblewa kursantów, imituje masywny krwotok. Z jego powodu człowiek wykrwawi się w ciągu kilku minut. Dlatego co czwarty żołnierz poległy na polu walki mógłby przeżyć, gdyby u niego udało się zatamować krwawienie. To wnioski z amerykańskich analiz „zgonów pola walki możliwych do uniknięcia”.
Podczas każdych warsztatów szkoli się co najmniej kilkunastu żołnierzy, funkcjonariuszy służb mundurowych oraz cywili.
„Rany” pozorantów obrazują, jakie są najczęstsze przyczyny śmierci na polu walki. Dzięki temu żołnierz wie, w jakiej kolejności wykonywać czynności ratownicze. 60 proc. zgonów, którym można zapobiec udzielając szybkiej pomocy to masywne krwotoki, 30 proc. - odma jamy opłucnej, 10 proc. - niedrożność górnych dróg oddechowych.
„Martwy ratownik nikomu nie pomoże” – to jedna z podstawowych zasad działania na polu walki. Najpierw trzeba zapewnić bezpieczeństwo własne, najlepiej przez szybką neutralizację przeciwnika, dopiero potem ruszyć na pomoc poszkodowanemu. Ta brutalna prawda została wypracowana krwią tysięcy rannych żołnierzy.
Najnowsza, stale aktualizowana wiedza, systematyczna wymiana doświadczeń między medykami w mundurach i cywilami oraz zajęcia praktyczne w warunkach przypominających realne pole walki. To cechy wyróżniające szkolenia Zakładu Medycyny Pola Walki. Zwykle najbardziej widowiskowe są zajęcia z Taktyczno-Bojowej Opieki nad Poszkodowanym (ang. Tactical Combat Casualty Care).
Wspólne zajęcia żołnierzy, policjantów i cywilnych ratowników prowadzi instruktor z GROM GROUP, zrzeszającego byłych żołnierzy tej jednostki. To oni dbają o „atmosferę taktyczną” podczas części praktycznych warsztatów organizowanych w WIM.
Szkolenia dostosowane są do poziomu i potrzeb uczestników. Cywili nie dopuszcza się do części zajęć związanych z taktyką.
Zakładanie rurki nosowo-gardłowej. Ten chyba najmniej przyjemny epizod kilkudniowych warsztatów Taktyczno-Ewakuacyjnego Ratownictwa Medycznego, musi na sobie przećwiczyć każdy kursant.
Zdjęcia wykonano w czasie jednego z warsztatów Taktyczno-Ewakuacyjnego Ratownictwa Medycznego. [Pełna oferta szkoleniowa Zakładu Medycyny Pola walki WIM: http://medycynaratunkowa.wim.mil.pl/].
Fotoreportaż powstał w czasie zbierania materiałów do albumu fotograficznego "Na Szaserów. Szpital jakiego nie widzieliście".