Medycyna w Mundurze
Konferencja „Patient-Oriented Medical Care”: Na polu walki liczy się współdziałanie
Wszechstronnie wyszkoleni specjaliści z wielu dziedzin, zgrani w jeden sprawnie funkcjonujący zespół, w najbardziej niesprzyjających warunkach potrafiący ściśle współpracować z otoczeniem zewnętrznym. W tym tkwi siła medycyny taktycznej i medycyny pola walki. Wiedza i umiejętności zdobyte na wojnie przydają się nie tylko do unowocześniania wojskowej służby zdrowia. Wiele doświadczeń można przenieść do sfery cywilnej. O tym będzie mowa w czasie I Interdyscyplinarnej Konferencji Środowisk Medycznych, która odbędzie się 19 - 21 listopada 2015 r. w Zegrzu. Patronat honorowy nad obradami objęła Małżonka Prezydenta RP Agata Kornhauser-Duda.
Aspekt personalny
- Na swoją pracę musimy patrzyć holistycznie, w trzech aspektach. Pierwszym jest wymiar personalny – lekarza, od którego oczekuje się szerokiej wiedzy i umiejętności ogólnolekarskich, połączonych z dyskrecją oraz dużymi kompetencjami medycznymi – wyjaśnia ppłk dr n. med. Robert Brzozowski, kierownik Zakładu Medycyny Pola Walki WIM, pięciokrotny uczestnik misji w Afganistanie, który w polskim szpitalu polowym w bazie Ghazni pracował ponad dwa lata.
Grupy specjalistów wzajemnie się uzupełniają. O ile mogą funkcjonować obok siebie, to nie mogą być w izolacji, gdyż są od siebie zależne. Leczeniem wstępnym, nie tylko urazów, na etapie przedszpitalnym, zajmują się ratownicy. Ze względu na ograniczenia czasowe, personalne oraz specyfikę działania w środowisku zagrożenia życia, muszą oni doskonale rozumieć się z lekarzami i pozostałym personelem szpitala polowego.
Doktor podkreśla jak ważne jest zaufanie pacjenta do medyka, często przeradzające się w powiernictwo. Na misjach jest to rola, którą z łatwością przejmują pielęgniarki.
Według ppłk. Brzozowskiego lekarze wojskowi są - w większości - uniwersalni i bardzo dobrze przygotowani zawodowo. Znakomicie wykorzystują umiejętności kliniczne i dostosowują je do specyfiki środowiska wojskowego. - Światowe szaleństwo rozdrabniania specjalności medycznych oraz szczególnego preferowania w medycynie taktycznej - co zrozumiałe - specjalizacji zabiegowych, przyczynia się jednak do stłumienia w nich rozwoju wiedzy z innych dziedzin, koniecznej w lecznictwie ambulatoryjnym. Dlatego służąc na misjach wspieramy się konsultacjami telemedycznymi specjalistów z kraju – wyjaśnia kierownik ZMPW WIM.
Aspekt zespołowy
Kolejnym wyzwaniem jest stworzenie sprawnego trauma teamu, który osiągnie sukces wyłącznie wtedy, gdy leczy obrażenia kompleksowo i jednoczasowo.
- Zespół urazowy, zgodnie z procedurami ATLS (Advanced Trauma Life Support) działa jak palce jednej ręki, albo jak grupa mechaników otaczających w pit-stopie bolid Formuły 1. Ich kompetencje wzajemnie się zazębiają, a koordynację członków zapewnia team leader - chirurg urazowy. W skład zespołu wchodzą nie tylko lekarze, pielęgniarki i ratownicy, ale także technicy medyczni, diagności laboratoryjni, psycholog, koordynatorzy, recorder-protokolant i wielu innych – przekonuje dr Robert Brzozowski.
W szpitalu polowym walka o pacjenta zaczyna się w momencie, gdy znajduje on jeszcze daleko od bazy. Zespół musi się bowiem właściwie przygotować na przyjęcie rannego. Pracę kończy zaś długo po przekazaniu pacjenta do sali pooperacyjnej lub do dalszego transportu, do szpitala docelowego. Rzeczywistość wymaga bowiem błyskawicznego odtworzenia gotowości zespołu, uzupełnienia sprzętu i dokumentacji, debriefingu, czyli omówienia przebiegu akcji, a czasem psychological recovery - psychologicznego wzmocnienia zespołu.
Aspekt praktyczny
Ostatnim istotnym aspektem jest ten praktyczny. Wynika on z doświadczeń uzyskiwania najlepszych wyników, czyli łączenia dobrej medycyny z dobrą taktyką.
Lata doświadczeń pozwoliły zoptymalizować leczenie rannych. Stworzono Combat Trauma System, którego nadrzędnym celem jest minimalizowanie strat bezpowrotnych oraz zapewnienie rannym żołnierzom realnych szans funkcjonalnego powrotu do służby lub życia w społeczeństwie.
- Bez uwzględnienia zasad taktycznych związanych ze specyficznymi zagrożeniami środowiska pola walki, jak również bez identyfikacji potencjalnie odwracalnych przyczyn tego, co zabija, niemożliwe byłoby skuteczne przeciwdziałanie śmierci. Konieczne jest balansowanie pomiędzy nakazem wykonania zadania a zapobieganiem stratom sanitarnym, z poszanowaniem życia i wysokich kosztów szkolenia lekarzy oraz ratowników. Stało się to możliwe nie tylko dzięki postępowi technicznemu w medycynie, ale także dzięki zapobieganiu urazom („Individual Body Armour”), sprawnej łączności, szybkiemu dotarciu i ewakuacji poszkodowanych oraz rozwinięciu medycznego planowania akcji bojowych, zwłaszcza gdy coś pójdzie nie tak, jak zakładano – analizuje ppłk Robert Brzozowski.
Doktor przekonuje, że bez wspomnianych trzech składowych kompleksowego procesu diagnostyczno-terapeutycznego, nie można osiągnąć faktycznego sukcesu. Nie będzie więc można mówić o „prymacie medycyny wojskowej” oraz transponować jej doświadczeń do obszaru ratownictwa cywilnego.
Przeczytaj więcej o problemach, jakie będą poruszane w czasie I Interdyscyplinarnej Konferencji Środowisk Medycznych:
* Z analiz przeprowadzonych w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym WIM wynika, że średni czas trwania procedur ratunkowych w obszarze resuscytacyjno-zabiegowym wynosił 38 minut. Można go skrócić o 9-12 proc. poprzez wprowadzenie zespołowego modelu działania i przypisanie każdemu członkowi zespołu ściśle określonych zadań. Zmiany w organizacji skracają czas podjęcia zabiegów ratujących życie i skutkują zmniejszającą się - wczesną i odległą - śmiertelnością pourazową.
* Jeśli o pół godziny skrócimy czas między momentem zawału a chwilą podjęcia leczenia, to w ciągu roku uratujemy o 7,5 proc. więcej chorych, którzy doznali zawału serca. Żeby tak efektywnie leczyć, trzeba stworzyć sprawnie działający system.
* Więcej o konferencji:
https://wimcon.wim.mil.pl/konferencja-interdyscyplinarna/#about
Fot. PIotr Bławicki