Medycyna w Mundurze
Medycyna pola walki w obiektywie Anny Włoch
Żołnierzy Delta Force i Navy Seals fotografowała w środkowoamerykańskiej Kostaryce. Na Antarktydzie towarzyszyła ekologom z organizacji Sea Shepherd, ścigających japońskich wielorybników, kłusujących na terenach parków narodowych. W Kongo i Rwandzie dokumentowała życie po krwawych wojnach domowych. Ostatnio przygotowała materiał o uczestnikach kursu Taktyczno-Ewakuacyjnego Ratownictwa Medycznego prowadzonego w szpitalu na Szaserów.
Zobacz inne prace na stronie internetowej Anny Włoch.
- W marcu 2016 r. w Brukseli jechałam z lotniska do centrum miasta. Kilka dni później na tej trasie doszło do zamachu. W telewizji widziałam bezsilnych rannych czekających na pomoc. W dobie zamachów w Europie temat pierwszej pomocy uznałam za bardzo ważny – wyjaśnia Anna Włoch.
Zobacz inne prace na stronie internetowej Anny Włoch.
Rankiem 22 marca 2016 r., w stolicy Belgii doszło do trzech skoordynowanych zamachów bombowych. Dwa przeprowadzono na lotnisku w Zaventem, trzeci przy stacji metra Maelbeek. W atakach zginęły 32 osoby oraz trzech zamachowców samobójców, a ponad 316 osób zostało rannych. Do zamachów przyznało się Państwo Islamskie. - Oglądając w telewizji relacje z Brukseli, próbowałam sobie wyobrazić siebie w tej sytuacji. Szkolenie dotyczące pierwszej pomocy po zamachu terrorystycznym interesowało mnie więc zarówno pod kątem bardzo praktycznym, a także jako bardzo ciekawy temat do sfotografowania – tłumaczy.
Anna Włoch należy do grupy najwybitniejszych polskich fotografów. Zawodu uczyła się w krakowskiej ASP, w International Center of Photography w Nowym Jorku, w Fundacji Aperture w Nowym Jorku, a w praktyce - w redakcjach polskich mediów. W Wojskowym Instytucie Medycznym obserwowała kurs Taktyczno-Ewakuacyjnego Ratownictwa Medycznego (TERM), którego program powstał m.in. na podstawie analiz skutków zamachów terrorystycznych. [Dowiedz się więcej o szkoleniach w szpitalu na Szaserów]
Reżyser i pisarz Andrzej Żuławski tak zrecenzował jej prace: „Zdjęcia Anny Włoch wnikliwie łączą w sobie dary, które w sztuce fotografii są zazwyczaj skonfliktowane: energię przygody, niemal awanturniczej - w ostatnim czasie pani Włoch pracowała na Antarktyce, w Tajwanie, Kostaryce, USA, Afryce i Bóg wie, gdzie jeszcze (jako osoba o surowych kryteriach raczej się ukrywa, niż eksponuje), z wrażliwością niemal poetycką, choć szczęśliwie nigdy nie eteryczna czy wysłodzona, z maksymalnymi wymogami technicznymi. Pani Włoch ma „oko”, bez którego to, na co mamy patrzeć w tym zatłoczonym medium obrazków, jest przemiennie zacną i mniej zacną mielonką, a nie doznaniem. To są inteligentne, piękne i myślące fotografie. Jakość jej portretów - choćby Czesława Miłosza czy Piny Bausch - olśniewa. Jej skromność, i syntetyczna zdolność bystrego pochwytywania tego, co jest aby było lepiej i głębiej niż jest, godne podziękowania.”