Wystawa prac malarskich pacjentek WIM
Do 29 listopada 2013 r. w Wojskowym Instytucie Medycznym można oglądać pierwszą wystawę malarską pacjentek naszego szpitala. Zwiedzający mają okazję podziwiać kilkadziesiąt prac wykonanych techniką akrylową oraz „Sowę” – obraz namalowany bezpośrednio na ścianie. Prace powstały w ramach terapii związanej z chorobą autorek.
Panie Grażyna Jackiewicz oraz Barbara Raszewska są pacjentkami Kliniki Onkologii Centralnego Szpitala Klinicznego MON Wojskowego Instytutu Medycznego. Opiekuje się nimi ppłk dr n. med. Lubomir Bodnar. Malować zaczęły dopiero w trakcie leczenia. Przyznają, że są amatorkami.
Obie przekonują, że dobra jest każda pasja. Byle w nią włożyć serce. Obojętne, czy będzie to malarstwo, szydełkowanie, czy gotowanie. - To pozwoli normalnie żyć! – zachęcają malarki.
- Mój szwagier jest malarzem artystą, wystawia swoje prace. Zwykle raczej twórczo krytykuje to co robię, ale ostatnio coraz częściej mówi „to dobrze, id¼ w tym kierunku”. To dla mnie taki kop, który daje mi dodatkową motywację do malowania. Z wykształcenia jestem architektem. Nigdy wcześniej nie malowałam, nie miałam czasu, choć to gdzieś we mnie tkwiło. Tak sobie myślę, że musiała mi się trafić choroba, żeby w końcu znale¼ć czas na realizację tej pasji – opowiada Barbara Raszewska.
- Choroba jest po coś. Choćby po to, żeby się człowiek zmienił, żeby się jego otoczenie zmieniło. Wiedziałam, że od dziecka mam talent malarski, ale nigdy tego nie robiłam. Gdy zaczęły się ciężkie chwile, córka mnie zachęciła. Kupiła farby. Ona maluje od dawna. Śmiejemy się teraz, że mama odziedziczyła talent po córce – dodaje Grażyna Jackiewicz.
Obie pacjentki podkreślają, że czasochłonne hobby rozwija osobowość i wyzwala optymizm.
- Co trzy tygodnie muszę być w szpitalu, taką mam kurację. W międzyczasie w ogóle nie myślę o chorobie. Czas mam całkowicie zajęty: maluję, projektuję, fotografuję, opiekuję się wnukami. Mam nawet sporą kolekcję zdjęć z podróży, właśnie z okresu mojej walki z chorobą. Z „nim”… To rodzina i przyjaciele wspierają mnie w tym wszystkim i dziękuję im za to wsparcie – mówi pani Barbara.
Grażyna Jackiewicz uzupełnia: - Mnie myślenie o chorobie zdarza się tylko czasami. Jak robię tomografię, potem czekam na wynik. Ale tak na co dzień pasja pozwala mi się od tego oderwać. Dlatego polecam innym, żeby zajęli się czymkolwiek, a nie myśleli o chorobie.
Obie panie przekonują, że dobra jest każda pasja. Byle w nią włożyć serce. Obojętne, czy będzie to malarstwo, szydełkowanie, czy gotowanie. - To pozwoli normalnie żyć! – zachęcają malarki.
Mam nadzieję, ze wystawa zainspiruje innych
Rozmowa z ppłk. dr. n. med. Lubomirem Bodnarem z Kliniki Onkologii WIM:
Dlaczego „ucieczka w sztukę” dobrze wpływa na terapię pacjentów?
Pozwala im oderwać się od choroby i przekierować myśli na ciekawe hobby. Dla mnie, lekarza opiekującego się takimi pacjentami, jest to możliwość obserwowania wspaniałej formy niezwykle twórczej rehabilitacji. Może ona natchnąć innych chorych oraz ich rodziny do odkrywania ukrytych talentów i realizowania siebie poprzez sztukę.
Chodzi o to, aby człowiek skupił się na czymś innym, niż rozpamiętywaniu choroby?
Także, ale myślę o czymś więcej, niż tylko przekierowaniu uwagi.
To jest zdecydowanie głębsze. Zwykle nasi pacjenci nagle dowiadują się o ciężkiej chorobie. Starają się odnale¼ć w niezwykle skomplikowanej sytuacji życiowej. Częstymi pytaniami, które sobie wówczas zadają są te najważniejsze dla każdego człowieka, egzystencjonalne. Pytania o ich los, o sens życia? W takich sytuacjach dla znacznej części chorych sztuka staje się miejscem, w którym na takie pytania można poszukiwać odpowiedzi. Część pacjentów zaczyna z jeszcze większą głębią dostrzegać piękno otaczającego świata, wyostrza im się wrażliwość zmysłów. Dla niektórych staje się to inspiracją do tworzenia własnych dzieł, które chcą pokazać jako cząstkę wyrażającą siebie, myśli, rozterki, a przede wszystkim nadzieję. Część chorych każdego dnia szuka wokół siebie świata bez raka. W tworzeniu swoich dzieł mogą zobaczyć drogę bez choroby, bez leków, bez objawów ubocznych terapii, która pozwala ujrzeć świat pełen piękna i cudownej wrażliwości.
Czy onkolodzy poważnie traktują takie podejście do terapii?
Po raz pierwszy zetknąłem się z taką formą wzniosłej rehabilitacji - czyli realizowania siebie poprzez sztukę chorych na nowotwory - przed kilku laty. Brałem udział w corocznym, najważniejszym wydarzeniu onkologicznym na świecie, czyli Konferencji Amerykańskiego Towarzystwa Onkologii Klinicznej (ASCO). Podczas kongresu zaprezentowano wystawę prac malarskich nadesłanych na specjalnie zorganizowany konkurs. Był on adresowany do chorych oraz ich najbliższych rodzin. Obrazy powstały pod wpływem emocji związanych z rakiem. Kiedy więc dwie z naszych pacjentek wyznały mi, że zaczęły malować obrazy pod wpływem choroby, narodził się pomysł zorganizowania podobnej wystawy w WIM. Uważam, że jest to wspaniała forma pokazywania innym pacjentom, że istnieje świat poza rakiem i terapią onkologiczną.
Zachęca pan innych pacjentów po podobnych działań?
Przede wszystkim zachęcam do obejrzenia tej wspaniałej wystawy! Bardzo dziękuję paniom, że zechciały zaprezentować swoje dokonania artystyczne. Mam nadzieję, że będą inspiracją dla innych pacjentów. Im pozwoli to oderwać myśli od choroby, a nam – widzom - stworzy możliwość obcowania z pięknym, wyczarowanym światem malarstwa.
Fotoreportaż - aut. Andrzej Kosater, Andrzej Mikiel